top of page

Miłość ukrzyżowana zdobywa dusze dla nieba


Pan Jezus powiedział do Ludmiły Krakowieckiej: Potrzebuję dusz dla wynagradzania, współodkupienia i zbawienia świata – dusz ofiarnych, uświęconych powołaniem do współcierpienia z Miłością Ukrzyżowaną. Szukał ludzi, którzy Jemu zaufają i poświęcą całe swoje życie i serce, aby z Nim ratować świat – pozwolą Mu dysponować każdą chwilą ich życia dla zdobywania dusz dla nieba. Znaczenie w tym powołaniu miało mieć nie tylko samo zaangażowanie zewnętrzne, ale oddanie Bogu wszystkiego: cierpienia i ofiary, radości, pracy, wypoczynku, sił, zdrowia, choroby, modlitwy, trudów życia, słabości i upadków, stanu posiadania.

Fot. VICONA / CC-ND 4.0


Rodzina Serca Miłości Ukrzyżowanej to Boże wezwanie na współczesne czasy

Odpowiedzią na to wezwanie samego Pana było utworzenie nowej rodziny duchowej nazwanej Rodziną Serca Miłości Ukrzyżowanej (RSMU), którą Ludmiła Krakowiecka założyła w 1936r.

Pan Jezus stopniowo i coraz wyraźniej pozwalał założycielce rozumieć rysy duchowości i struktury nowego dzieła, co zostało przez nią spisane w tzw. Dialogach (zawierających świadectwo życia wewnętrznego Ludmiły), które w 2006 r. uzyskały aprobatę władz kościelnych (Imprimatur oraz Nihil obstat).

Dialogi Ludmiły Krakowieckiej należą do pism z dziedziny doświadczeń mistycznych w Kościele katolickim i wpisują się w szereg publikacji takich, jak Dzieje duszy św. Teresy od Dzieciątka Jezus, Dzienniczek św. Faustyny Kowalskiej czy tomiki Gabrielle Bossis On i ja. Do niedawna znane były tylko z powielanych maszynopisów wąskiemu gronu osób bezpośrednio związanych z Autorką i zaczątkiem Dzieła, jakie – jak należy sądzić na podstawie ich treści – Bóg postanowił utworzyć, posługując się nią jako narzędziem. A dziełem tym jest wspólnota osób różnego stanu, mężczyzn i kobiet, połączonych wzajemną miłością rodzinną, które z miłości dla Chrystusa i Jego zbawczego dzieła przyjmą powołanie, aby za główny cel życia podjąć całkowite oddanie się Bogu na ofiarę zadośćuczynienia za świat i na uległe narzędzie Jego zbawczego działania wszędzie tam, gdzie wola Boża ich postawi. Dziełu temu Bóg obiecuje obfite łaski i owoce apostolskie.

Kolejne roczniki Dialogów, to notatki duchowe Autorki z lat 1936-1962, w których stopniowo zaczynają dominować natchnienia przyjmujące postać wyraźnych słów dyktowanych przez Chrystusa i Maryję, bądź myśli przekazywanych wprost do jej duszy. Z ich treści wyłania się powoli zarys Dzieła oraz specyficzna duchowość nacechowana głęboką dziecięcą miłością do Boga i naglącymi wezwaniami do poważnego zaangażowania apostolskiego w Kościele, aż do gotowości oddania życia dla zbawienia ludzi.

Ludmiła Krakowiecka – zewnętrzne ramy życia

Kim była Ludmiła Krakowiecka, jak przebiegało jej życie zewnętrzne i wewnętrzne, jakie były i są losy zainicjowanego przez nią Dzieła?

Fot. „Rodzina Ludmiły Krakowieckiej”, Jadwiga Wysocka, Alicja Kocińska, str.51

Ludmiła z Wrzosków Krakowiecka urodziła się 28 grudnia 1900 roku w Krakowie jako córka Adama Wrzoska i Marii z Dąbrowskich. Ojciec był wówczas młodym lekarzem zaczynającym karierę naukową jako asystent w Katedrze Patologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie z czasem został profesorem medycyny. Matka studiowała medycynę w Zurychu, studiów jednak nie ukończyła, prawdopodobnie z powodu bliźniaczej ciąży i związanych z nią komplikacji.

Lata młodości spędziła Ludmiła w Krakowie i tam uzyskała świadectwo dojrzałości. Następnie, zmieniając miejsce zamieszkania wraz z rodzicami, podjęła studia filozoficzne kolejno na Uniwersytecie Warszawskim i Poznańskim. W roku. 1924 uzyskała dyplom doktora filozofii na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie, po obronie pracy pisanej pod kierunkiem prof. W. Lutosławskiego na temat zagadnień etycznych w twórczości naukowej oratorianina, ks. Alfonsa Gratry.

Zaraz po doktoracie, jeszcze w Wilnie, w kaplicy Matki Bożej Ostrobramskiej zawarła małżeństwo, które okazało się tak dalece nieudane z powodu nie dających się zmienić nieetycznych postaw męża, że mimo iż go bardzo kochała, czuła się w sumieniu zobowiązana wnieść o dożywotnią separację kościelną, którą uzyskała po długotrwałym cywilnym procesie rozwodowym, wymaganym przez niemieckie ustawodawstwo obowiązujące jeszcze wówczas w Poznańskiem (Ludka przeprowadziła się z rodzicami do Poznania po I Wojnie światowej). Życie małżeńskie trwało niecałe cztery lata. W dwa lata po ślubie urodził się jedyny jej syn Jerzy.

Problemy związane z procesem rozwodowym skłoniły ją do podjęcia studiów prawniczych, które ukończyła w 1932 r. z tytułem magistra prawa. Zamierzała objąć stanowisko sędziego dla nieletnich, ale okazało się, że ówczesne przepisy nie pozwalały na powierzenie takiej funkcji kobiecie. Przez pewien czas pracowała jako kurator na oddziałach kobiecych więzienia w Poznaniu, a następnie jako asystent w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Poznańskiego.

Okres okupacji hitlerowskiej spędziła w Warszawie, zatrudniona jako wychowawczyni w placówce opiekuńczej dla opuszczonych chłopców. Brała też udział w działalności konspiracyjnej i pomagała ojcu w organizowaniu i prowadzeniu wydziału lekarskiego tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich. Po Powstaniu Warszawskim, w którym poległ jej syn, schroniła się w Krakowie. W marcu 1945 r. wróciła z rodzicami do Poznania, gdzie najpierw była asystentem w prowadzonej przez ojca Katedrze Historii Medycyny. W 1950 r. została docentem, a następnie kierownikiem Katedry i Zakładu Historii Medycyny Akademii Medycznej. Funkcję tę pełniła do przejścia na emeryturę w roku 1970. Była aktywnym członkiem kilku towarzystw naukowych. Pozostawiła ponad trzydzieści publikacji naukowych i kilka prac przygotowanych do druku. Zmarła 17 lutego 1971r.

Ewolucja duchowa i początki Dzieła


Fot. „Rodzina Ludmiły Krakowieckiej”, Jadwiga Wysocka, Alicja Kocińska, str. 26

W domu rodzinnym, zamożnym i utrzymanym na wysokim poziomie intelektualnym i moralnym, Ludmiła otrzymała staranne wychowanie. Oboje rodzice byli osobami o silnych indywidualnościach, obdarzonymi wieloma talentami, o usposobieniu cholerycznym i nieco despotycznym. Ojciec był wybitnym naukowcem i doskonałym organizatorem. Pochłonięty pracą naukową nie umiał jednak okazywać dziecku zainteresowania i czułości. Matka, również nieprzeciętnie uzdolniona, nie potrafiła nawiązać z córką głębszego porozumienia. Oboje rodzice kochali córkę, ale nie umieli jej tego okazywać.

Nie mając rodzeństwa ani głębszego porozumienia z rodzicami, Ludmiła żyła własnym życiem wewnętrznym. Była dzieckiem skrytym i trudnym dla wychowawców. Na polecenia matki odpowiadała grzecznie: "Tak, mamusiu", a myślała i robiła swoje. W domu traktowano religię poważnie, ale dość powierzchownie. Matka prowadziła dziecko na Mszę św., na nabożeństwa majowe, dawała jej obrazki z wizerunkami świętych, które Ludmiła bardzo lubiła. Rozmyślała o Matce Bożej, Aniele Stróżu, świętych. Bardzo wcześnie, w trzecim lub czwartym roku życia postanowiła zostać świętą i gorąco się o to modliła. Bardzo pragnęła zobaczyć swego Anioła Stróża. Już jako dziecko doświadczała pokus złego ducha, którego odczuwała przy sobie jako niewidzialnego towarzysza. Namawiał ją do grzechów nieczystych, do wyskoczenia przez okno, bo i tak będzie potępiona. Nie umiejąc jeszcze bronić się modlitwą, żyła w smutku i przygnębieniu. Rozmowy z szatanem ustały, gdy miała dziesięć lat.

Wychowywano ją na dobrze ułożoną światową pannę, uczono manier towarzyskich. Była przy tym samolubna, ambitna i próżna. Matka karciła ją często surowo, chcąc zwalczyć te jej wady, wmawiała jej, że jest brzydka, co nie było prawdą, ale wytworzyło w niej pewien kompleks niższości. Z czasem wewnętrzny stosunek do matki poprawił się pod wpływem inteligencji i erudycji matki, która umiała odpowiadać na wszystkie jej pytania, jednak nie na tyle, by umiała otworzyć się przed nią do końca.


Fot. „Rodzina Ludmiły Krakowieckiej”, Jadwiga Wysocka, Alicja Kocińska, str. 27

Pierwsza spowiedź i Komunia św. - miała wówczas 11 lat – połączone były z wielkim niepokojem sumienia. Dopiero trzecia spowiedź przyniosła pokój wewnętrzny, kolejna zaś Komunia św. połączona była z nadzwyczajną łaską szczęścia z obecności Chrystusa, wzmogła jej pragnienie świętości i pozostała na zawsze w pamięci. Przygnębiały ją jednak częste wymówki matki i krępowanie przez nią swobody. Zamknięta w sobie, ukształtowała wewnętrzną samodzielność i własny sąd. W czasie I Wojny światowej w Krakowie zostały zamknięte szkoły ku jej wielkiemu żalowi, bowiem lubiła się uczyć i zdobywać najlepsze stopnie. Rodzice postarali się dla niej o prywatną nauczycielkę. Ojcu zlecono kierownictwo szpitala wojskowego zlokalizowanego w klasztorze karmelitanek na Łobzowie, gdzie Ludka wraz z rodzicami zamieszkała w dawnej bibliotece klasztornej. Tam zaczęła się rozczytywać z zachwytem w pismach św. Augustyna i innych świętych.

Stopniowo uświadomiła sobie swoje dwie główne wady, za które uznała kłamstwo i próżność połączoną z światową ambicją. Kłamała, by uzyskać więcej swobody. Przesadnie dbała o strój i wygląd. Równocześnie jednak wiele myślała o Bogu, o działaniu Opatrzności. Swoje refleksje i przeżycia utrwalała na piśmie. Gdy miała 15 lat uderzyła ją myśl dla niej wówczas odkrywcza i ważna, że Bóg ma dla każdego człowieka indywidualny plan i drogę życia i że jedynym jej dążeniem powinno być ich rozeznanie i realizacja. Zaczęła szukać tej swojej drogi, lecz nie mogła jej znaleźć. Nie potrafił jej pomóc w tym spowiednik. Widziała przed sobą albo małżeństwo i macierzyństwo, gdzie mogłaby kształtować dusze dzieci dla Boga, albo wyłączną służbę Bogu w zakonie. Czuła się jednak wielką grzesznicą i dlatego niegodną obu dróg, zwłaszcza zakonu. W końcu podjęła decyzję, że powinna wyjść za mąż, mieć dużo dzieci i wychowywać je po Bożemu. W głębi duszy czuła jednak niepokój, że wybór nie jest zgodny z planem Bożym. Często przed lekcjami wstępowała do kościoła i przyjmowała Komunię św., w tajemnicy przed rodzicami, którzy uważaliby to za przesadę. Chociaż niekiedy zaniedbywała ranny i wieczorny pacierz, rozmawiała po swojemu z Bogiem na ulicy i w kościele. Bóg stawał coraz bardziej w centrum jej życia. Religii uczyła się chętnie. Przed maturą zaczęła znów odczuwać wyraźnie pokusy szatańskie, które później oceniła jako próbę zniweczenia jej powołania. Głos Złego zamilkł aż do roku 1932, kiedy to zły duch zaczął przemawiać do niej przez usta opętanej.

Nadszedł rok 1918, świt wolności dla Polski, dla Ludmiły napięcie związane z maturą i doświadczeniem opuszczenia przez Boga. Niepokój rozwiały teksty książeczki "O naśladowaniu Chrystusa", które odebrała jako słowa Boże. Maturę zdała celująco. Kilka dni później przeniosła się z rodzicami do Warszawy, gdzie rozpoczęła studia filozoficzne. Warunki materialne miała bardzo dobre. W nowym środowisku zaczęło jednak przygasać jej życie wewnętrzne. Prowadziła urozmaicone życie towarzyskie, obudziło się pragnienie kariery, zamążpójścia i zamożności. Z praktyk religijnych pozostały tylko zwyczajowe pacierze i niedzielna Msza św. Przed zupełnym zeświecczeniem ratowały ją spowiedzi u ks. Korniłowicza. Opatrznościowym okazało się też przeniesienie się po dwóch latach do Poznania, gdzie kontynuowała studia, podejmując równocześnie pracę ideową i oświatową w drużynach harcerskich. Nadal jednak prowadziła bujne życie towarzyskie wśród zabaw i balów, lubiła tańczyć i stroić się. Miała wielu adoratorów, ale nie odwzajemniała ich uczuć.


Fot. „Rodzina Ludmiły Krakowieckiej”, Jadwiga Wysocka, Alicja Kocińska, str. 49

Jeszcze w Krakowie przeżyła pierwsze dziewczęce zakochanie, zakończone jednak rozczarowaniem. W Poznaniu przyszło drugie, ale z braku wzajemności postąpiła radykalnie, zakazując sobie myśleć o ukochanym, co przyniosło jej pokój i poczucie wolności. Przyszło kolejne zakochanie w studencie ekonomii. Zaimponował jej nie tyle powierzchownością czy inteligencją, co miłością dla zmarłej krótko przedtem matki i, jak jej się wydawało, uznawaniem katolickich zasad życia. Miała 21 lat, pragnęła świętości dla siebie i męża, chciała mieć dużo dzieci. Za namową narzeczonego ślub odbył się w Wilnie. Spotkało ją wielkie rozczarowanie. Ciężką anginę tuż przed ślubem odczytała później jako Boże ostrzeżenie. Zaraz po odejściu od ołtarza ogarnęło ją złe przeczucie i przygnębienie, zauważone nawet przez męża. W pierwszej rozmowie po ślubie dowiedziała się, że on zdecydowanie nie chce mieć dzieci, bo to kula u nogi, że powinni używać życia. Sam przerwał studia, liczył na zamożność teściów, domagał się spełniania we wszystkim swej woli, usiłował wymuszać na niej nieetyczne zachowania. Na te żądania Ludmiła nie mogła się zgodzić. Rozpoczęła się ciężka walka o przestrzeganie zasad moralnych. Gdy po dwóch latach urodziło się dziecko nie chciane przez męża, a wyproszone, jak była przekonana, za wstawiennictwem św. Teresy od Dzieciątka Jezus, mąż odseparował się. Kiedy mimo usilnych starań o ratowanie wspólnoty mąż nie chciał zmienić postępowania, podjęła dla ratowania duszy i dziecka decyzję rozejścia się, co nastąpiło w niecałe cztery lata po ślubie, gdy miała 26 lat, a syn Jerzy 13 miesięcy. Proces rozwodowy połączony z ciężkimi przeżyciami i przykrościami trwał pięć lat. Okres ten nacechowany był pewnym odpływem w życiu religijnym. Modliła się niekiedy rozpaczliwie, ale jeszcze nie umiała oddać wszystkiego z ufnością w ręce Boga, który uniżał ją, by doprowadzić do pokuty i kolejnego nawrócenia. Jedyną pociechą było dziecko, które z czasem zaczęło ją zdumiewać pobożnością. Zrozumiała, że ma je oddać Matce Bożej i wychować dla Boga. Cywilny rozwód i kościelną separację uzyskała w 1932 r.

Bolesne doświadczenia rozwodowe wywoływały niekiedy bunty i pretensje wobec Boga, który jednak działał w jej duszy. Kilka razy doznała w tym czasie głębokich przeżyć mistycznych. Zaczyna się teraz okres intensywnego pogłębiania życia wewnętrznego. Wielką pomocą w nawróceniu okazała się lektura napisanego przez jej spowiednika życiorysu Wandy Malczewskiej, który czytała ze łzami w oczach i który rozbudził w niej wielką miłość do Chrystusa. Kolejnym krokiem ku Bogu okazał się udział w rekolekcjach prowadzonych przez ks. Stanisława Adamskiego, późniejszego Biskupa Katowic. Postanowiła pogłębiać wiedzę religijną przez indywidualne studia teologiczne, spowiadać się co tydzień, przyjmować codziennie Komunię św. Wkrótce odbyła spowiedź generalną u jednego ze Zmartwychwstańców, który stał się jej stałym spowiednikiem aż do wybuchu II Wojny światowej. Równocześnie korzystała z kierownictwa duchowego Biskupa Adamskiego, potem od 1936 r. ojca Juliana Góreckiego, Oblata i z rad ks. Korniłowicza, który upewniał ją o szczególnym powołaniu.

Podjęła intensywną pracę nad sobą. Pogłębiająca się religijność, zwłaszcza codzienna Komunia św., wywoływały niezadowolenie rodziców i zarzuty dewocji, co sprawiało jej wielki ból. Podjęła walkę z wrodzoną nieśmiałością, nadwrażliwością i wynikającą z nich skrytością, w czym pomagał jej trzeźwy umysł i silna wola. Nauczyła się wypowiadać śmiało i zdecydowanie, co czasami nawet peszyło innych. Lektura pism św. Jana od Krzyża skłoniła ją do surowych umartwień, niekiedy szkodliwych dla zdrowia, ale wkrótce zrozumiała, że to nie jej droga. Próbowała medytacji metodą ignacjańską, co także jej się nie udawało. Stopniowo Bóg prowadził ją własną ścieżką modlitwy wewnętrznej, a tę jej samodzielność popierał spowiednik. Walczyła niecierpliwie z porywczością i miłością własną, raz po raz budziła się w niej myśl o Karmelu, niemożliwa do zrealizowania z racji małżeństwa i macierzyństwa. Cierpiała, prosiła o światło, ale Bóg milczał. Zgłosiła się do III Zakonu Karmelitańskiego, następnie przyłączyła do bractwa prowadzonego przez ks. Korniłowicza, tzw. Bratek, gdzie pociągał ją duch serdeczności, braterstwa i umiłowania liturgii. W końcu stwierdziła, że ani jedno ani drugie nie jest jej powołaniem.

Zaczęła odprawiać dni skupienia i medytacje na tematy wyjęte z Ewangelii, uczestniczyć w rekolekcjach w Gostyniu, Kuźnicach, Warszawie. Coraz wyraźniejsze natchnienia kierowały ją ku oddaniu się Bogu na drodze dziecięctwa. W 1936 roku uczestniczyła w Poznaniu w rekolekcjach prowadzonych przez o. Góreckiego. Za jego radą odbyła w maju tego roku trzydniowe rekolekcje w Gostyniu i tam na jego ręce złożyła Matce Bożej akt św. niewolnictwa w duchu św. Ludwika de Montfort. W tych rekolekcjach usłyszała wyraźnie słowa Chrystusa: Masz być narzędziem, nie dociekaj do czego... Może zechcę, byś była miotłą do śmieci lub ścierką od błota, a może piórem, dłutem – czymkolwiek chciej być, byle tym, czym Ja zechcę... Wzdrygasz się? To nic, to twoja natura, która chce swego. A ty odtąd masz umrzeć dla wszystkiego, co twoje, dla swego “chcę”. Nie umiesz słuchać. Jest w tobie wielka samowola. Tę samowolę Ja chcę przełamać, uczynić cię podatną jak wosk w Moim ręku. Następnego dnia usłyszała: Jeżeli ty będziesz doskonale posłuszna, Ja cię słuchać będę. W ostatnim przeżywanym Maryjnie dniu rekolekcji, po walce wewnętrznej, oddaje się w ręce Maryi na pełnienie woli Bożej na Jej wzór. Zrozumiała, że świętość, to życie chwilą obecną razem z Bogiem i zgodnie z Jego wolą. Z czasem zrozumiała też, że Bóg powołuje ją na drogę całopalnej ofiary.

Opisane dotąd wydarzenia z życia Ludmiły mają swe źródło w prowadzonym przez nią dzienniczku oraz w innych notatkach i wspomnieniach powierzonych przyjaciółce, Zofii Skrowaczewskiej z Wrocławia, zmarłej w roku 1995, która zostawiła jej rękopiśmienną biografię.

Dalsze dzieje Bożego prowadzenia ukazują kolejne roczniki "Dialogów". Początkowo przeważają w nich wypracowane osobiście medytacje. Stopniowo coraz bardziej daje się w nich słyszeć głos Chrystusa i Maryi, niekiedy w formie wyraźnych słów, później w postaci wewnętrznych świateł. Dialogi powstawały w różnych sytuacjach, podczas pobytu w świątyniach, w domu, w pracowni uniwersyteckiej, podczas wakacji nad rzeką. Niekiedy otrzymywała polecenie: pisz. Chwytała skrawek papieru, jaki miała pod ręką. Wielokrotnie otrzymywała od Boga całe serie pouczeń rekolekcyjnych trwające wiele dni.

W okresie powojennym w Poznaniu kierownikiem duchowym Ludmiły był ks. Walerian Porankiewicz, kapelan domu Sióstr Urszulanek Jezusa Konającego, a po jego śmierci ks. Aleksander Woźny, ceniony i obdarzony charyzmatami proboszcz parafii św. Jana Kantego w Poznaniu. Poprzez przekazywane jej słowa Bóg pouczał ją i prowadził ku Dziełu, do jakiego ją powołał. Wchodziła w coraz głębsze zjednoczenie z Chrystusem aż do swego rodzaju duchowych zaślubin. Kierownicy duchowi czuwali nad właściwym rozeznawaniem jej natchnień. Lektura następujących po sobie roczników "Dialogów" pozwala śledzić duchową ewolucję Ludmiły i etapy rozwoju powstającego Dzieła.

Decydujący przełom w jej życiu stanowił wspomniany wyżej akt oddania się Matce Bożej z roku 1936. Odtąd rozpoczęły się serie rekolekcji i dni skupienia, w których Pan pouczał ją i kształtował duchowo. Jezus żądał dążenia do świętości i oddania Mu każdej chwili życia. Maryja pouczyła, że Bóg powołuje ją na drogę całopalnej ofiary. Dowiaduje się od Chrystusa, że duch ubóstwa polega na uznaniu wszystkich dóbr materialnych za Jego wyłączną własność. Pan daje też słowa: Chcę cię mieć dzieckiem Moim małym w środku świata. Na tle Ewangelii św. Mateusza rozważała tajemnicę dziecięctwa Bożego i rolę Maryi jako matki. Zrozumiała, że święte niewolnictwo jest pomocą Maryi, która synów wiedzie do ołtarza, córki zatrzymuje u jego stóp, ale wszystkim daje dusze kapłańskie i że dusza kobieca wniesie wiele do ducha kapłaństwa w Kościele. Dowiedziała się, że ma być duszą-hostią, ofiarą i kapłanem z ducha. Kolejnym tematem była dziecięca prostota. Wśród wielu innych wskazań usłyszała: Oderwij się od siebie. Do nikogo nie należysz. Nikt prócz Mnie nie ma do ciebie prawa. Pan polecił jej rozpocząć nowicjat miłości.

Chrystus nauczał ją o prostocie, prawdzie i ufności, wzywał do radości i do ofiarowania Bogu syna. Te słowa napełniły ją lękiem: Dam ci ogród w cieniu Mego Krzyża, tyś w nim pierwszym drzewem, któremu przycinam konary. Zrozumiała, że ma powstać nowa rodzina duchowa, a wkrótce usłyszała, że będzie to Dzieło Miłości Ukrzyżowanej. Słyszy słowa: Bądź bardzo czujna. To, do czego cię powołuję, sam wskażę. Nie usiłujcie odgadywać ani sami budować. Dam wam ludzi i natchnienia. Dzieło będzie kiełkować w odbudowanej Ojczyźnie, Ojczyźnie dziś ukrzyżowanej, oplwanej, ubiczowanej wrogą przemocą. Po zmartwychwstaniu muszą zmartwychwstać dusze w miłości i prawdzie i temu będzie służyć Dzieło.

Podczas rekolekcji w lipcu 1940 r. Jezus nazywa Ludmiłę Sercanką Miłości Ukrzyżowanej, a dzieło, które ma prowadzić, będzie dziełem miłości i miłosierdzia dla dusz. Jego członkowie mają być pocieszeniem Serca Jezusowego ukrzyżowanego przez ludzi, a ich dom ma być szkołą miłości w cierpieniu i odnajdywaniu Jezusa na Krzyżu. Pojawiają się pierwsze członkinie. W odpowiedzi na obawy o stanowisko hierarchii kościelnej Ludmiła słyszy: O nic się nie troszcz, tylko pokornie słuchaj. Ja sam toruję drogę i drzwi otworzę. W ręku Moim serca i umysły dostojników Kościoła. Powstanie wielka rodzina, przyjdą do niej tysiące ludzi złączonych miłością rodzinną.

W roku 1942 w dniach skupienia i rekolekcjach Ludmiła jest wzywana, by mimo niechęci zgodziła się na przełożeństwo w zalążku Rodziny. Otrzymuje wskazówki jak ma się modlić i wezwanie do jeszcze pełniejszego, całkowitego oddania się.

W marcu 1945 Ludmiła wraca z rodzicami do Poznania. Tu ojciec obejmuje katedrę na wydziale lekarskim, a ona stanowisko asystenta. Teraz jej kierownikiem duchowym został ks. Walerian Porankiewicz. W sierpniu odbywa rekolekcje w Laskach. W rozmowie z ks. Korniłowiczem utwierdza się w powołaniu. Jezus mówi, że skończył się jej nowicjat miłości i że nadszedł czas duchowych zaślubin. Rekolekcje zakończyła pielgrzymką na Jasną Górę, gdzie Pan powiedział jej piękne słowa o jej kierowniku duchowym. Następują rekolekcje w Gostyniu. Coraz częściej słowa odbierane od Jezusa dotyczą nie tylko jej duchowego rozwoju, ale całego Dzieła, wszystkich jego członków, których liczba stopniowo rośnie. Usłyszała między innymi, na czym polega życie wewnętrzne. To, co nazwałaś duchem skupienia, jest życiem na co dzień ze Mną, ze swym Zbawcą i Przyjacielem. Powiedz to Moim dzieciom. Życie z Bogiem, którego miłują dziecięco, jak z bliskim człowiekiem, musi być proste, naturalne, ufne.

Ludmiła otrzymuje wiele pouczeń, odpowiedzi na wątpliwości, wskazania dotyczące posłuszeństwa biskupom i Ojcu świętemu, a wewnątrz własnym władzom i kapłanowi. Jezus zapewnia o rozwoju Dzieła w różnych zakątkach ziemi, o tym, że Maryja poprzez dzieci Rodziny zniweczy potęgę szatana, że Dzieło jest wiosną Kościoła i wprowadzi miliony ludzi do nieba.

W roku 1948 usłyszała: Wy macie być świętymi nowych czasów i mistrzami duchowymi czasów ostatnich. Pan powiedział także: Nie ma boleści nad boleść miłości ukrzyżowanej przez tych, których ukochała. Oto wam daję zrozumienie, czym jest miłość ukrzyżowana. Jest wydaniem się na niewdzięczność i mękę od tych, których się umiłowało. I to jest wasza droga. W przyszłości w ramach Rodziny ma powstać wspólnota o charakterze ściśle kontemplacyjnym.

Pan poucza o Dziele: To Dzieło na wskroś wynagradzające, zdobywcze, wyrywające miliony dusz piekłu i szatanowi. Cierpieć będziecie wszyscy i zdobywać Mi dusze. Chrystus pozwolił jej zrozumieć, że zawsze miał pojedyncze dusze całkowicie Mu oddane w duchu ofiary, ale teraz chce mieć rodzinę dzieci swego Krzyża, które przeżyją całe życie ofiar-hostii tak jak On i Maryja. Nie było dotąd, odkąd ziemia istnieje, większego dzieła miłości, nie było zarazem większej nędzy oddanej na usługi Boga, by przez nią działał pewnie, swobodnie i na ślepo.

Rok 1950 wśród innych przynosi pouczenie o czynności i bierności. Dzieci Rodziny mają być uległymi narzędziami w ręku Boga, nie mają same chcieć ani planować, ale rozeznawać plan Boga, pozwalać, by On przez nie mógł działać, by ich działanie było czynem Bożym. Zadaniem Rodziny jest także uzyskanie odrodzenia Ojczyzny i odrodzenia dusz. Ludmiła czuje się niegodna, trudno jej uwierzyć w te zapowiedzi, a Pan żąda od niej całkowitego zawierzenia.

Słowa Chrystusa i Maryi w dalszych latach mają niekiedy charakter wielodniowych rekolekcji, kiedy indziej doraźnych świateł i zachęt. W roku 1951 znajdują się między innymi wskazania o zapomnieniu o sobie i współżyciu z ludźmi w miłości, a w roku następnym o ubóstwie, czystości, posłuszeństwie, prostocie i życiu w prawdzie. Pan zapowiada wiosnę narodów i zaczątek nowego królowania Ducha świętego, Ducha Miłości w sercach.

Rodzina rośnie w liczbę. Z natchnienia Bożego Ludmiła wraz z kapłanami, ks. Porankiewiczem i Woźnym, ustanawia niezbędne struktury. Każdy członek otrzymuje osobistego przełożonego, Chrystus bowiem poleca, by członkowie składali ślubowania miłości, wierności i posłuszeństwa. Przełożeni ośrodków o większej liczbie członków pod przewodnictwem Ludmiły i przy pomocy obu kapłanów tworzą Radę, która podejmuje odpowiedzialność za całą wspólnotę. Z początkiem lat pięćdziesiątych zrzeka się obowiązku przełożonej Rodziny.

Rok 1956 przynosi pouczenia o istocie kontemplacji, jaką Pan chce widzieć u członków Rodziny, o roli Maryi w życiu Jezusa i Kościoła oraz zapewnienie, że Bóg zadba o wszystko, co potrzebne do życia tym, którzy oddadzą się całkowicie dziełu zadośćuczynienia i zbawienia. Ludmiła ma na nowo podjąć przełożeństwo, które ma mieć charakter macierzyński.

Na polecenie Pana w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej 1959 r. wszyscy członkowie Rodziny oddali się Maryi w Jej świętą niewolę. Wezwani zostali do poważnego pełnienia zobowiązań wynikających z powołania i do całorocznej modlitwy i ofiary w intencji Polski Chrystusowej i Maryjnej.

Rok 1962 przyniósł wezwanie każdego członka Rodziny do zawarcia z Chrystusem szczególnego przymierza dla zapewnienia wspólnocie powrotu do pierwszej gorliwości. Pan poucza, by szukać Go nie tyle w książkach i różnych metodach medytacyjnych, ale we własnym sercu.

Od roku 1962 Chrystus ani Maryja nie przemawiają już do Ludmiły. Jeszcze tylko w połowie 1967 r. otrzymała słowa o charakterze bardziej osobistym: żyjesz pogrążona jakby w zapomnieniu... żyjesz w niepewności co do Dzieła Rodziny waszej. Od ciebie chcę teraz tylko ofiary. Pamiętaj, Ludko, że to Moje Dzieło. Żyj w pokoju, ufaj... Należysz do Boga, do Jego dyspozycji. To wielkie wyróżnienie. Być może Pan kierował do niej jeszcze inne słowa dla niej samej przeznaczone, ale o tym nie wiadomo.

Odtąd prowadziła w gronie kilku współsióstr w swoim poznańskim mieszkaniu życie oddane modlitwie i czuwaniu z dala nad dalszymi losami wspólnoty. Nie były jej oszczędzone różne upokorzenia i przykrości, zwłaszcza w pracy zawodowej, gdzie kierownictwo Zakładu Filozofii Medycyny powierzono osobie jej mało życzliwej i ukierunkowano marksistowsko. Nadal jednak prowadziła wykłady i seminaria, pisała artykuły naukowe. Do roku 1967 przewodniczyła Polskiemu Towarzystwu Historyków Medycyny. Jej zdecydowanie katolicka postawa spowodowała, że o rok wcześniej i to w sposób daleki od norm przyjętych tradycyjnie w środowisku naukowym, przeniesiono ją w grudniu 1970 r. w stan spoczynku. Odsunięcie od pracy z młodzieżą akademicką, która ceniła jej postawę oraz walory naukowe i dydaktyczne, przeżyła boleśnie, ofiarując wszystko Bogu w intencji Dzieła.

Bóg utrzymywał ją w pokorze i przez to, że niekiedy dawały znać o sobie cechy jej gwałtownego temperamentu. Po przezwyciężeniu nieśmiałości bywała zdecydowana i wymagająca. Gdy Bóg żądał czegoś, wkładała w to wszystkie siły i czasami zbyt energicznie oczekiwała podobnego zaangażowania od innych. Mimo wątłego zdrowia i fizycznego osłabienia, które utrudniały codzienne życie, zawsze była gotowa pomagać, budowała mocną wiarą, gorliwością, wiernością Bogu i głębią życia duchowego.

W grudniu 1970 r. zachorowała na ciężką grypę, do której dołączyły się powikłania. Odeszła 17 lutego 1971 r. około godz. 17.00. Umierała spokojnie, zasypiając, tak jak jej obiecał Jezus jeszcze w 1946 r. w Gostyniu. Jej ciało spoczywa na cmentarzu Junikowskim w Poznaniu. Dla Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej rozpoczął się nowy etap.

Dziedzictwo Ludmiły

Ludmiła, podobnie jak wielu nieprzeciętnych ludzi, nie odeszła zupełnie. Wciąż żyje w dziele swojego życia - Rodzinie Serca Miłości Ukrzyżowanej.

Po śmierci Ludmiły nastąpił jednak okresowy kryzys - zahamowanie rozwoju i nowych powołań. Wskrzeszenie i nieoczekiwanie szybki rozwój Dzieła związany był z otwarciem się członków Rodziny na dar Odnowy w Duchu Świętym upowszechniany przez Odnowę Charyzmatyczną. W ciągu pięciu lat Rodzina urosła do około 230 członków, mając ich najwięcej w Poznaniu, a następnie w Trójmieście, Bydgoszczy, Toruniu, Wrocławiu, Krakowie i na Śląsku.

Fot. VICONA

Opatrzność Boża zadbała, że Rodzina otrzymała w spadku małe gospodarstwo rolne w niewielkiej wiosce Bąblińcu koło Obornik Wielkopolskich wraz z zabudowaniami gospodarczymi i skromnym domem mieszkalnym, w którym po odpowiedniej adaptacji i rozbudowie zamieszkała pierwsza wspólnota stała złożona z kilku małżeństw i kilkorga celibatariuszy. Dom, na razie jeszcze nieduży, nazwano z czasem Domem Miłości Rodzinnej pod wezwaniem św. Józefa. Położony na skraju lasu i z dala od arterii komunikacyjnych, służy członkom Rodziny jako miejsce spotkań formacyjnych i dni skupienia, a w miarę możności udostępniany jest różnym grupom duszpasterskim, pragnącym w ciszy i wśród pięknej przyrody przeżyć spotkanie z Bogiem.


Fot. VICONA

22 listopada 1996 ks. Arcybiskup Juliusz Paetz zatwierdził dekretem statut stowarzyszenia pod nazwą Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej, udzielił aprobaty dla jego działalności i nadał mu kościelną osobowość prawną. W ślad za formalnym zatwierdzeniem stowarzyszenia erygował w jego domu w Bąblińcu kaplicę i udzielił pozwolenia na przechowywanie w niej Najświętszego Sakramentu (dekret z dnia 29 stycznia 1997 r.).


W wyniku dalszych starań, postanowieniem Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu z dnia 16 grudnia 1997 r., Rodzina została uznana jako stowarzyszenie wpisane do rejestru stowarzyszeń tego Sądu i uzyskała tym samym cywilną osobowość prawną na obszar Archidiecezji Poznańskiej. Do jej celów, poza ściśle religijnymi, dołączono statutowo prowadzenie działalności charytatywno-wychowawczej i społeczno-kulturalnej, co przewidywane było także przez Założycielkę jako jedno z zadań Rodziny w przyszłości.

Głównym zadaniem i powołaniem Rodziny jest taka formacja członków, dzięki której będą dążyć do świętości w zwyczajnym, codziennym życiu w świecie (co jest zresztą powołaniem każdego chrześcijanina). W swoim otoczeniu, a nie w klauzurze, służą dziełu zbawienia, oddając się jako uległo narzędzia w rękach Boga, by stać się ofiarą zadośćuczynienia za świat. Może to być każdy – samotny, małżonek, duchowy – kto pragnie całkowicie oddać się Bogu dla zbawienia dusz. Wspólnota jest otwarta dla wszystkich, dlatego też wyznaczono jej specjalny rodzaj ślubów: miłości, wierności i posłuszeństwa, możliwych do zachowania przez wszystkich.

Do Rodziny należała także Alicja Lenczewska, szczecińska mistyczka, związana ze wspólnotą od 1986 roku do końca życia. W grudniu 2005 roku złożyła ona tutaj swoje śluby wieczyste. Nosiła ona w sobie ciche, lecz niespełnione pragnienie, aby zamieszkać na stałe w Macierzystym Domu wspólnoty w Bąblińcu.

Publikacja "Dialogów" Ludmiły Krakowieckiej była ważna i potrzebna przede wszystkim dla członków Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej i kandydatów. Stanowiła zarazem spełnienie wskazania Soboru o powrocie do źródeł. Powstaje problem rozeznania ich autentyczności. Należy tu unikać dwu skrajności, przesadnego krytycyzmu aż do z góry zakładanej negacji z jednej, jak i bezkrytycznego entuzjazmu z drugiej strony. Kościół zachowuje w tej sprawie wyważoną ostrożność i zgodnie z ustalonymi od dawna zasadami stosuje w rozeznaniu trzy główne kryteria, mianowicie poprawność doktrynalną, wiarygodność charyzmatyka i dobre owoce.

Wydaje się, że odnośnie "Dialogów" wynik ich zastosowania trzeba uznać za pozytywny. O poprawności doktrynalnej świadczą same teksty, ich zgodność z nauką Kościoła i duchem Ewangelii. Zapewniali o niej Autorkę jej poważni kierownicy duchowi.

Wiarygodność Ludmiły nie budzi wątpliwości. Jej postawa moralna odnośnie prawdomówności jest bez zarzutu, a jej ścisła umysłowość naukowca, filozofa i prawnika, nie daje podstaw do podejrzeń o złudzenia. Należy zwrócić uwagę i na to, że cytowane w "Dialogach" słowa podane jako pochodzące od Chrystusa i Maryi, różnią się swoją prostotą, zwyczajnością i duchowym klimatem wyraźnie od jej własnego sposobu wypowiadania się w publikacjach naukowych. Ludmiła była zresztą pod tym względem ostrożna i swoje obawy przedstawiała szczerze spowiednikom i kierownikom duchowym, którzy ją uspokajali. Autor niniejszego Wprowadzenia znał ją osobiście i rozmawiał z nią także na temat sposobu odbierania przez nią natchnień. Dobre owoce są widoczne. Dzieło istnieje przeszło 80 lat, otrzymało zatwierdzenie kościelne i odtąd rośnie wyraźniej w liczbę, kształtuje członków na głębokich chrześcijan i podejmuje przez nich działalność apostolską w Kościele na miarę swoich możliwości.

Ostateczna ocena należy do Urzędu Nauczycielskiego i Pasterskiego Kościoła, któremu trzeba okazać pełne posłuszeństwo. W Posynodalnej Adhortacji Ojca świętego Jana Pawła II: Christifideles laici czytamy: żaden charyzmat nie zwalnia z obowiązku zachowywania łączności i posłuszeństwa wobec Pasterzy Kościoła. Sobór wyraźnie mówi, że “sąd o ich (charyzmatów) autentyczności i o właściwym wprowadzaniu ich w czyn należy do tych, którzy są w Kościele przełożonymi i którzy szczególnie powołani są, by nie gasić Ducha, lecz doświadczać wszystkiego i zachowywać to, co dobre (por. 1 Tes 5,12 i 19-21)”, tak, aby wszystkie charyzmaty w swojej różnorodności i komplementarności współdziałały na rzecz wspólnego dobra (nr 24).

 

Rodzina Serca Miłości Ukrzyżowanej otwarta jest na przyjęcie do wspólnoty każdej osoby, która poczuje się wezwana przez Boga do życia jej duchowością i zechce przyjąć zawarte w niej zobowiązania jako swoją drogę bycia w Kościele i świecie. Powołanie jest kierowane do osób wszystkich stanów, niezależnie od położenia życiowego, także kapłanów.

Jedną ze szczególnych form oddania się Bogu w Rodzinie Serca Miłości Ukrzyżowanej jest wspólnota stała (Wspólnota Życia) mieszkająca w Bąblińcu. Osoby żyjące we Wspólnocie Życia podejmują różnego rodzaju działania o charakterze ewangelizacyjnym w domach w Bąblińcu jak i w innych miejscach Polski, współpracując z innymi członkami Stowarzyszenia. Posługują także w domach rodzinnych oraz ich otoczeniu, wykonują prace w gospodarstwie i ogrodzie. Przyjmują i posługują także osobom przybywającym do domów na pobyty czasowe.

Zainteresowanych powołaniem do Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej prosimy o kontakt z Krzysztofem – tel: 61 297 16 18, lub z Barbarą – tel.: 721 909 656.

Strona internetowa: www.rsmu.pl

 

Źródło:

Dialogi, Ludmiła Krakowiecka, wyd. Rodzina Serca Miłości Ukrzyżowanej, Poznań 2010 (Wprowadzenie autorstwa ks. Mariana Piątkowskiego, ojca duchowego Rodziny w latach 1983 - 2012)

Zdjęcia:

– VICONA / CC BY-NC-ND 4.0

Rodzina Ludmiły Krakowieckiej, Jadwiga Wysocka, Alicja Kocińska, wyd. Rodzina Serca Miłości Ukrzyżowanej, Poznań 2016

24-Godziny-Męki-Pańskiej-za-Polskę-_baner.jpg
bottom of page